wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 2

Wendy


Obudziłam się słysząc pukanie do moich drzwi. Przetarłam swoje oczy i spojrzałam na zegarek, który wskazywał dopiero 9:00. Dzisiaj jest sobota, a nawet się nie mogę pospać trochę dłużej?! Do mojego pokoju weszła Lucy ze złą miną, tak jakby się dowiedziała czegoś strasznego. Wygramoliłam się z łóżka i zaczęłam szukać mojego iPhone.

- Tata dzwonił z pracy i chcę, abyś się tam zjawiła z Nicole. - oznajmiła, a ja pokręciłam przecząco głową. Po co mam tam jechać rano? Przecież chyba nie zrobiłam nic złego? Może i poszłam na tą imprezę, ale tylko po to, aby zgarnąć stamtąd moją siostrę. Razem trzymamy taki jakby sojusz. Gdy ja wpadam w jakieś małe kłopoty to Nicole zawsze mi pomaga, zawsze się też 'kryjemy' przed naszymi rodzicami. Po prostu tak uzgodniłyśmy i tak zostało, nigdy się nie wystawiamy.
- Ale po co mam tam jechać? - zapytałam, zdziwiona.

Lucy nic mi na ten temat nie powiedziała, wyszła z pomieszczenia dalej w nie za dobrym humorze.
Ubrałam się w moje jasne jeansy i białą bluzkę z koronką, nie wyglądałam najgorzej w tym ubiorze. Zeszłam na dół do kuchni, tam zastałam Nicole jedzącą płatki z mlekiem, które ja uwielbiam. Szybko wyciągnęłam miseczkę i wsypałam do niej czekoladowe kuleczki. Nie odzywałyśmy się do siebie, po wczorajszy dniu. Nie miałam pojęcia jak zacząć tą krępującą rozmowę.

Kiedy zjadłyśmy udałyśmy się do auta w którym czekała na nas już Lucy. Usiadłam na miejscu pasażera, a Nicole na tylnym siedzeniu.
Znów jechałyśmy w ciszy, jakby słowy były zakazane do wypowiedzenia. Po głowie chodziło mi tylko pytanie "Dlaczego my tam jedziemy?" 

Nim się obejrzałam byliśmy już pod miejscem w którym pracował James. Wysiadłyśmy z auta i udaliśmy się do środka budynku. Zauważyłam mojego ojca który zawzięcie rozmawiał z jednym z policjantów, kiedy nas zauważył przerwał z nim konwersację i podszedł do nas.
- Hej tato. - przywitałam się grzecznie z moim rodzicem, który nawet na to nie zwrócił uwagi.
- Chodźcie ze mną. Musimy porozmawiać. - tutaj będziemy rozmawiać? Pewnie o wczorajszy dnu, ale przecież możemy to zrobić w domu a nie tutaj?!

O dziwo weszliśmy do jednego z gabinetów, w którym zazwyczaj przesłuchują różnych ludzi, przestępców, złodziei, ale nie nas!
Ojciec usiadł za biurkiem i wskazał, abyśmy zajęły miejsce na krześle przed nim. Szybko usiadłyśmy i czekałyśmy na wyjaśnienia.
- Gdzie byłyście wczoraj wieczorem? - zapytał, a to mnie zbiło z tropu. - Miejsce i godzina. - dodał zapisując coś w notatniku.
- To jakieś żarty? - wstałam z miejsca. - O co ci chodzi? Wczoraj byłyśmy na imprezie około 20:00, ale to nie powód, aby nas tutaj sprowadzać i przesłuchiwać! - wrzasnęłam po czym znowu usiadłam, krzyżując ręce na piersi.
- Wiem, że wypiłam trochę dużą ilość alkoholu, ale po prostu wszyscy pili i ja też... - Nicole nawet nie dokończyła bo przerwał jej.
- Rozumiem, aby pić alkohol, ale po osiągnięciu danego wieku! - wytłumaczył.
- A pan na pewno nie pił alkoholu przed osiemnastką! - wyrzuciła z siebie blondynka.
- Nie rozmawiamy o mnie tylko o was! - tym razem to on wstał ze skórzanego fotela i wziął coś co leżało na szafce w foliowej paczce. - To nie twoje? - zwrócił się do mnie.
- Mój telefon! Co on tu robi? - zmarszczyłam czoło, próbując sobie przypomnieć wczorajsze wydarzenie.
- Też chciałbym to wiedzieć Wendy?
- Gdzie go znalazłeś? Chyba go zgubiłam jak wracałam do domu. - wyjaśniłam.
- To dlaczego miał go przy sobie jakiś chłopak, którego dzisiaj zatrzymaliśmy? - powiedział podając mi paczkę ze sprzętem.
- Jaki chłopak? - byłam zdezorientowana. Może on go znalazł, po tym jak uciekłyśmy od jakichś psychopatów, którzy za nami szli.
- Nie znasz przypadkiem Luke'a? - znów zapytał, jednak nim mi nie mówiło to imię. Nie znam kogoś takiego, w ogóle nie znam żadnego Luke'a.
- Nie.
- On mówił coś innego.
- Co?! Mówię, że nie znam, żadnego chłopaka o takim imieniu! - chyba sobie ktoś coś uroił, albo ja jestem nie normalna. Pierwsza opcja pasuje idealnie, chociaż druga też, ale nie w tym przypadku. Jak spotkam tego gnojaka to mnie popamięta.
- Nicole? - popatrzył na dziewczynę, która słuchała tego wszystkiego ze zdziwieniem. - Wiesz coś na ten temat?
- Ja... Znaczy my... - popatrzyła na mnie nie wiedząc co powiedzieć. - Ja byłam pijana nic za bardzo nie pamiętam, po za tym jak uciekałyśmy przed kimś.
- Jak wracałyśmy wieczorem zdawało mi się, że ktoś za nami szedł... a raczej śledził? - wytłumaczyłam jasno.
- Dlaczego nie powiedziałyście? - podniósł ton głosu, przewracając przy tym oczami.
- A co miałyśmy ci powiedzieć? "Tato szli za nami jacyś psychopaci i ja zgubiłam telefon i  bałam się po niego wrócić, bo myślałam, że mogą nam coś zrobić?" - podkreśliłam wszystko ironicznie.

Po przesłuchaniu wyszliśmy z pomieszczenia, gdzie na korytarzu czekała na nas Lucy i kilka innych - osób takich jak dwóch starszych mężczyzn, którzy ze sobą rozmawiali, za pewnie na kogoś czekając, oraz jakiś chłopak w niebieskich włosach, które były w tak zwanym 'nieładzie'. Popatrzył na mnie pogardliwie, po czym spuścił szybko wzrok, patrząc na ekran swojej komórki.
Z jednego z pomieszczeń znajdujących się w budynku wyszedł policjant, a za nim Wysoki blondyn z czarnym kolczykiem w wardze. Nasze spojrzenia na chwilę się spotkały, przez co mogłam ujrzeć jego piękne niebieskie oczy. Uśmiechną się do mnie, mrugając jednym okiem. Mogę powiedzieć, że był naprawdę przystojny. Czarne rurki, skórzana kurtka i ten uśmieszek, wszystko współgrało ze sobą. Mogłabym go uznać za jakiegoś gangstera czy coś w tym stylu.

~~*~~

Siedziałam w pokoju rozmawiając przez telefon z Matt'em, który nie mógł zrozumieć tego co mi się wczoraj przytrafiło. Opowiedziałam mu o jakimś Luke'u, który sądził, że się znamy. Idiota. Matt skomentował to tak samo jak ja, wypowiadają na niego jakieś brzydkie słowa pod nosem. Za dzwoniła do niego dopiero dzisiaj ponieważ wczoraj nie maiłam już czasu, na opowiadanie mu ludziach którzy mają szeroką fantazje wymyślając takie głupoty.  Zegarek wiszący na ścianie wskazywał już 22:30. Powinnam już iść spać ponieważ jutro muszę wstawać do szkoły.
Nagle usłyszałam pukanie w moje okna. Myślałam, że mi się zdawało, ale jeszcze raz usłyszałam ten sam dźwięk odbijający się echem po całym moim pokoju. Przez kilka sekund stałam w miejscu patrząc na okno, które przekrywała bordowa zasłona w różne wzorki.
- Halo? Jesteś tam? - usłyszałam głos w słuchawce telefonu - Wendy... Wendy!
- Tak jestem. Ale muszę kończyć, bo wołała mnie Lucy. - okłamałam go po czym szybko się rozłączyłam.
Podeszłam do okna, znów słysząc stukot. Odsłonić zasłonę czy może jednak nie? Nie mogłam się zdecydować. Może jakiś chłopak z mojego osiedla robi sobie żarty, abym się przestraszyła? Nic nie może mi się chyba stać. Serce zaczęło mi bić sto razy szybciej, a przez moje ciało przeszły ciarki. Złapałam za kawałek materiału odsłaniając tym okno.
- Jeśli, jeszcze raz to zrobisz, nie będę taki miły. - przeczytałam na głos słowa napisane na kartce przyklejonej do szyby.
Czy to jest groźba? Czy ktoś mi grozi? Nie rozumiem. Z nikim obcym nie rozmawiałam, kto mógłby być dla mnie miły, albo może to nie jest ktoś obcy? Ale na pewno ta osoba nie należała do najmilszych. Zamknęłam okno i wrzuciłam kawałek papieru do kosza na śmieci, zgniatając go wcześniej w dłoni. Usłyszałam dźwięk telefonu. Matt chyba nie nabrał się na moją historyjkę. Szybko odebrałam połączenie nawet nie zerkając na wyświetlacz.
- Matt! Mówiłam ci, że nie mam teraz czasu! Muszę pomóc Lucy... - nie dokończyłam bo usłyszałam śmiech, ale nie Matthew'a.
- Jesteś taka zabawna. - odparł czyjś męski zachrypnięty głos.
- Przykro mi, ale nie mam zamiaru rozmawiać z... - znów moja wypowiedź została przerwana.
- Luke. - odparł.
- Jaki Luke? - nie mogłam go zrozumieć.
- Jestem Luke. Mogłaś powiedzieć, że się znamy. Na drugi raz już będziesz mogła to powiedzieć. - zaśmiał się szyderczo.
- Jesteś kompletnym idiotą! - wrzasnęłam. - myślisz, że będzie jakiś drugi raz? - zakpiłam teraz ja z niego.
- Trzeci, potem czwarty, piąty, szósty i siódmy i tak dalej.
- Przykro mi ale nie będzie. - oznajmiłam. - Nie znam cie i nie mam zamiaru więc nie dzwoń do mnie.
- Mam nadzieję, że moja wiadomość dotarła do ciebie. - znów ten głupi śmiech.
- A więc to ty? - czy on ma problemy z głową? -  Widzę, że chcesz mieć kłopoty z policją?
- Mówiąc o glinach, twój ojciec jest strasznie wkurzający. - mogłam usłyszeć jak nabiera, a później wypuszcza powietrze z płuc. - Zadaje tyle niepotrzebnych pytań. Muszę przyznać, że chyba nie wie, jak jego córeczka bawiła się na imprezie z jakimś kolesiem?
- Nicole. - szepnęłam. Chodziło mu o Nicole! - Chyba nie chcesz powiedzieć tego mojemu ojcu?
- Może tak, a może nie. Kto wie? - mówił tak jakby ćwiczył to co ma mi powiedzieć przed za dzwonieniem. - Myślę, że jutro możemy się spotkać i o tym pogadać.
- Nie wierzę. - podniosłam ton głosu - Czy ty mnie szantażujesz!?
- Tak. - rozłączył się.

                                                                            ✷
 A więc jest już 2 rozdział, pracuję na razie nam zwiastunem, który powinien pojawić się trochę później. :) 
Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba. 
Kocham was bardzo mocno! ♥ 
Alles



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz