piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 3

Wendy

Ostatnia moja lekcja przedłużała się dla mnie z każdą chwilą. Tak na prawdę mogę powiedzieć, że byłam obecna na zajęciach ciałem, myślami byłam gdzie indziej. Myślałam cały czas o tym szantażyście, który ma czelność mieszać się w moje sprawy prywatne. Pani Harrison, cały czas coś pisała na tablicy tłumacząc jakieś działanie matematyczne. Nawet nie usłyszałam jak zadzwonił dzwonek sygnalizujący przerwę. Szybko wpakowałam swoje rzeczy do plecaka, po czym wyszłam z klasy jako ostatnia.

- Wendy! - usłyszałam czyjś głos. Przede mną stał sam David Smith, ubrany w niebieską bejsbolówkę z logiem szkoły na rękawach. Gra on w koszykówkę w szkolnej drużynie. Wszystkie dziewczyny na niego lecą, w tym także i ja. - Widziałaś gdzieś może Daniell'a? - zapytał, a ja stałam przed nim jakbym podziwiała coś pięknego, bo tak było.
- Eee... Nie. - wydusiłam coś wreszcie z siebie.
- Miał ze mną wracać do domu dzisiaj, ale jak najwyraźniej się zmył wcześniej. - wyjaśnił podchodząc do mnie bliżej. - Może cię pod wieść? - zamarłam. - Jeśli chcesz? - kiwnęłam głupkowato głową nic nie mówiąc.
- Ok, jeśli to nie był by problem. - przygryzłam wnętrze policzka. Zawsze tek robię kiedy się denerwuję.
- Nie! Jasne, że to nie jest żaden problem.

Na dworze wiał wiatr, przez co moje włosy rozchodziły się w innych kierunkach. Na parkingu stało pełno różnych samochodów. Nagle poczułam wibracje mojej komórki, którą szybko wyjęłam z kieszeni. Nieznany numer. Odrzuciłam połączenie mając nadzieję, że to załatwi sprawę. Niestety mój telefon znów zadzwonił po czym odebrałam. Posłałam David'owi przepraszające spojrzenie, ze muszę odebrać telefon.

- Czego chcesz?! - warknęłam.
- Czekam na ciebie. - odpowiedział spokojnie, co mnie sprowokowało. Zaczęłam się rozglądać dookoła, aby wypatrzeć kogoś podejrzanego. - Myślisz, że podejdę do ciebie? - zakpił ze mnie. On zaczyna mi działać na nerwy, a do tego jest w pobliżu.
- Gdzie jesteś idioto? Nie mam czasu na twoje dowcipy.
- Nie takim tonem kochanie.
- Czego ty ode mnie w ogóle chcesz? - chciałam dojść do sedna tej sprawy, bo nie widziałam w niej żadnego sensu.
- Skąd możesz wiedzieć, czy coś od ciebie chcę?
- To po co ten szantaż? - odpowiedziałam pytaniem, na pytanie. Przypominając mu, że chce powiedzieć mojemu ojcu coś o Nicole.
- Dla zabawy.
- To przestań!
Zamilkł na chwilę, chyba udało mi się go zgasić. Pewnie jakieś dziecko sobie żarty ze mnie robi, albo jakiś palant z mojej szkoły, który chce się pobawić moim kosztem.
- Dobra kim jesteś? - to mnie niecierpliwiło i wkurzało. Jak ona może sobie wyobrażać takie rzeczy?
- Widzisz może takie czarne auto? - zapytał, a ja zauważyłam pełno takich samochodów.
- Czy ty mnie uważasz za głupią?
- Możesz zgadnąć w którym jestem. - dodał.
- Nie mam czas na takie głupie zabawy. - Dlaczego no mi do cholery nie powie kim jest i czego ode mnie chce, tylko pogrywa w jakieś głupie gierki, które mnie zaczynają wkurzać? Za kogo on się uważa?
- Widziałaś mnie już. - zatkało mnie. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek go widziała. Chociaż, może nie zwróciłam  na niego uwagi? Sama już nie wiem. - Już niedługo się spotkamy. - rozłączył się.
Szybko włożyłam telefon do kieszeni moich spodni i ruszyłam w kierunku auta w którym siedział David. Brunet pisał coś na telefonie, ale kiedy mnie zobaczył odłożył swój sprzęt.
- Ktoś chyba ci działa na nerwy? - zapytał unosząc brwi do góry, widząc mój ponury wyraz twarzy.
- Przepraszam. - uśmiechnęłam się do niego - Ale tak masz racje. - dodałam.
 Jechaliśmy rozmawiając na różne tematy. Dowiedziała się, że David ma dużo hobby takich jak gra w golfa czy także gra w szachy, co mnie totalnie zaskoczyło, nie spodziewałam się po nim iż lubi takie rzeczy. Ale cóż nie można oceniać książki po okładce.

Chłopak zaparkował swoje auto pod moim domem. Wysiadłam z czerwonego samochodu i pożegnałam się. Podeszłam do drzwi otwierając je kluczem, który zawsze przy sobie miałam. W domu nie było nikogo. Nicole pewnie ma jakieś dodatkowe zajęcia w szkole a nasi rodzice pewnie jeszcze nie wrócili z pracy. Mój telefon ponownie zadzwonił. Westchnęłam i odebrałam połączenie.
- Myślę, że jeśli złożę ci małą wizytę, to na pewno się nie obrazisz. - ponownie dzisiaj usłyszała ten sam głos.

Nie odpowiadając tym razem ja się rozłączyłam. Miałam nadzieję, że jeśli nie będę odbierać jego telefonów to da mi w końcu święty spokój. Dzisiaj umówiłam się z Matt'em, że będziemy razem odrabiać zadania domowe. Zawsze tak robiliśmy, ponieważ była to moim zdaniem świetna zabawa i mogliśmy razem spędzić czas tak jak dawniej, kiedy jeszcze chodziliśmy go podstawówki. Nie czekałam długo, a usłyszałam dźwięk dzwonka.

Podeszłam do drzwi otwierając je. Nie mogłam w to uwierzyć. Przede mną stał ten sam chłopak o blond czuprynie włosów, który uśmiechał się do mnie kiedy spotkałam go w biurze mojego ojca. Stał oparty o framugę drzwi. Ubrany był podobnie jak ostatnim razem - czarne rurki, szara bluzka z napisem Nirvana oraz także czarne conversy. Na oczach miał czarne przeciw słoneczne okulary. Stałam tam wpatrując się w niego.

- Eee... - zaczęłam. Kompletnie nie wiedziałam co mam powiedzieć nieznajomemu chłopakowi, którego widziałam raz na oczy. Cholera! Widziałaś już mnie przypomniały mi się słowa Luke'a. Otworzyłam usta formując je w literkę "o". Chciałam zamknąć drzwi, jednak chłopak był zbyt silny i je zatrzymał, po czym wszedł do środka mojego mieszkania.
- Mówiłem, że przyjdę. - przypomniał mi w ten sam sposób potwierdzając moje przypuszczenie. - Spodziewałaś się kogoś innego? - zakpił ze mnie.
- Daruj sobie te głupie komentarze, które i tak mnie nie ruszają - skrzyżowałam ręce na piersi patrząc na chłopaka, który uśmiechał się do mnie. - Dobra... w więc czego chcesz?
- Tak sobie przyszedłem cię odwiedzić. - wyjaśnił siadając na skórzaną kanapę w salonie, wykładając swoje długie nogi na stolik przed nią. - Muszę zobaczyć gdzie mieszka moja dziewczyna... 
- Że co proszę?! Jaka znowu dziewczyna?! - wrzasnęłam przerywając mu. - Wchodzisz do mojego domu, nie prosząc o pozwolenie, i czujesz się jakbyś był u siebie a do tego oznajmiasz mi, że przyszedłeś do swojej dziewczyny! Mam nadzieję, że nie mówisz o mnie, a nie o Nicole! Czy ty uważasz się za normalną osobę?!
- Tak mówię o tobie i tak uważam się za normalną osobę. - odparł blondyn wstając z miejsca.

Ten koleś zaczyna działać mi na prawdę na nerwy. Nie znam nikogo bardziej tak irytującego jak on.

- Ja nie jestem twoją dziewczyną i nie mam zamiaru nią być.
- Ale James myśli inaczej - znów ten głupi uśmieszek. Mam go dość. - Mówiąc inaczej chodzi mi o to, że powiedziałem, mu że jesteśmy parą.
- Ale dlaczego? W co ty pogrywasz?!
- Musisz zeznać na policji, że przez ostatni tydzień spotykałem się z tobą. - powiedział z pewnością wymalowaną na twarzy. 

Nie wierze co on do mnie mówi. Zaśmiałam się z tego czego się właśnie dowiedziałam. Widziałam jak chłopak przygląda się mojej reakcji z niezadowoleniem, jakby myślał, że powiem coś w stylu No jasne, dlaczego nie. Jednak jeśli tak myśli, to niestety się myli.

- Ty sobie ze mnie żartujesz? - usiadłam na fotelu, który mieścił się obok kanapy. 
- Nie. Twój ojciec na pewno uwierzy w tą historyjkę. 
- Nie mam zamiaru kłamać mojemu ojcu w takich sprawach. Nie mogłeś sobie wziąć kogoś innego do tego zadania tylko mnie? - popatrzyłam na jego błękitne tęczówki, które nic nie mówiły. Jego wyraz twarzy był obojętny w przeciwieństwie do mojego. 
- Będziesz robić to co ci powiem! - krzykną na mnie wyciągają broń z kieszeni swoich spodni. 
Zaczęłam się cofać nerwowo do tyłu szukając jakiejś ucieczki. Mój mózg nie nadążał za tym co się działo. Jakiś psychopata stał przede mną trzymają pistolet wycelowany na mnie, a ja nie mam pojęcia co mam zrobić w tej chwili.
- Chyba nie zamierzasz mnie zabić? - przełknęłam głośno ślinę zamykając na chwilę oczy. 
W uchu modliłam się, o to aby powiedział, że to tylko żarty, jednak rzeczywistość była inna. Zawsze wyobrażałam sobie inny scenariusz tego jak będzie wyglądać moja śmierć, ale na pewno nie tak. 
- Możliwe, że zamierzam to zrobić. Ale jeśli zrobisz to o co cię prosiłem to dam ci spokój, a jeżeli perfidnie mnie oszukasz to ja zrobię to samo z tobą. - blondyn schował czarny pistolet, po czym podszedł do mnie na co ja się cofnęłam. - Jutro będzie przesłuchanie więc, chciałbym abyś sobie to przyswoiła. - Złapał mnie za ramię prowadząc do wyjścia. - Jeśli teraz krzykniesz to nie zawaham się użyć broni. - upomniał mnie. 
Próbowałam się wyrywać lecz był on ode mnie znaczne silniejszy. Wsiadałam do czarnego sportowego samochodu z przyciemnianymi szybami. Wnętrze pojazdu było moim zdaniem bardzo bogate, obite jasną skórą. Zajęłam miejsce pasażera, natomiast chłopak miejsce kierowcy. Po czym odpalił silnik i ruszył z piskiem opon. Moje ciało po wpływem szybkości jaką jechaliśmy pochyliło się w przód. 
- Gdzie jedziemy? - zapytałam drżącym głosem, jednak chłopak nie odpowiedział ignorując moje pytanie. - Mówię coś do ciebie Luke! - wrzasnęłam na co nie zareagował. - Idiota. - szepnęłam. 
- Debilka.
- Ciota.
- Głupia i pusta dziewczyna.
- Psychopata. 
Nasze przedrzeźnianie przypominało trochę kłótnię dzieci, którzy są swoimi wrogami. 

Po kilkunastu minutach jazdy zatrzymaliśmy się pod dużym białym domem. Wysiedliśmy z samochodu, po czym podążyłam niepewnym krokiem za blondynem. 
- Co to za dom? - znów zapytałam.
- Mój. - odparł. Nie mogłam w to uwierzyć, że to jego dom. Przecież on kosztuję fortunę! Ciekawe z jakiej paki było by go stać na takie luksusowe mieszkanie. 
- Ta. 
Weszliśmy do środka, w którym panowała czystość, co mnie kompletnie zaskoczyło, ponieważ sądziłam iż chłopcy są bałaganiarzami.
- Kto to jest? - w korytarzu staną wyskoki chłopak o blond kręconych kosmykach włosów, które podtrzymywała czerwona bandana. Skrzyżował ręce na piersi patrząc na mnie jakbym była jakaś opętana. 

                                                                              ✷

Mamy już 3 rozdział. Wydaje mi się, że jest dość długi. Na początku miał wyglądać kompletnie inaczej lecz jednak ta wersja spodobała mi się bardziej. 
Alles

Komentarze mile widziane. Naprawdę motywują! ♥



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz